Archiwum

Archive for Sierpień 2013

Nowy adres bloga: www.biegamblog.pl

16 sierpnia, 2013 Dodaj komentarz

To ostatni wpis pod tym adresem bloga. Zapraszam na nową odsłonę bloga pod adresem www.biegamblog.pl

Tylko tam będą pojawiać się nowe wpisy.  Są już tam informację na temat trialowych butów Nike Zoom Terra Kiger, a już niedługo recenzja zegarka Suunto Ambit2.

Obecny tutaj blog stanowi archiwum. Nie publikuję tutaj już nowych wpisów i nie ma możliwości komentowania.

ZAPRASZAM 🙂

Kategorie:Uncategorized

Chudy Wawrzyniec 2013 – relacja 50+

13 sierpnia, 2013 20 Komentarzy

Od czego zacząć? Przecież to najważniejszy start w tym sezonie. Całe pół roku przygotowań.
Zacznijmy od najważniejszego: jakby nie patrzeć jestem ultramaratończykiem. Tak, przebiegłem 52 km po górach Beskidu Żywieckiego i czuje się z tym rewelacyjne.

Podziękowania

Zazwyczaj są na końcu, ale ja od nich zacznę. Przede wszystkim dziękuję mojej lepszej połowie za wyrozumiałość i znoszenie moich weekendowych wybiegań. Za to, że przystała na mój szaleńczy plan wyjazdu rodzinnego w góry. Za wsparcie i wiarę w to, że się uda. Dzięki skarbie 🙂

Wielkie podziękowania dla Tomasza Krawczyka, Kuby Wolskiego, Adama Folanda, Magdy Ostrowskiej-Dołęgowskiej, Krzysztofa Dołęgowskiego – czyli organizatorów Chudego Wawrzyńca z napieraj.pl Bardzo dobra robota. Stworzyliście świetne zawody,które mają swój klimat. Fakt pogody jaka była rok temu i teraz dodaje mistycyzmu tej imprezie. Mam nadzieje, że za rok także będzie mgła 🙂 Do organizacji praktycznie nie mam zastrzeżeń. Świetne oznaczenie trasy (miałem koszmary senne, że gdzieś tam się zgubiłem na trasie – nie było opcji, żeby źle pobiec). Dzięki dla wolontariuszy Pokojowego Patrolu, który zabezpieczali trasę biegu. To on stali przez kilkanaście godzin w miejscu i czekali na nas, biegaczy.

50 czy 80 – magia cyfr

Ostatecznie pobiegłem trasę 50+. Taki plan miałem od samego początku. Cały czas zaznaczałem, że nie wiem jaki cud musiałby się wydarzyć, aby na 44 km wybrać dłuższą trasę. Cudu nie było i poleciałem w lewo, W takcie biegu miałem myśli, że może jednak 80. Jednak pojawiające się zmęczenie i bóle szybko sprowadziły mnie na ziemię. Pozostaje lekki niedosyt, że to jednak na zawodach wybrałem, krótszą trasę. Jednak jak na górski debiut nie jest źle. Trasa nie była łatwa, warunki pogodowe także.
Znam swój organizm i wiem, że nie byłem przygotowany na 80km. Wybór tej trasy wiązałby się z dyskwalifikacją ze względu na przekroczenie limitu czasu lub kontuzji. Muszę pamiętać o tym, że jesienią jest jeszcze jedno biegowe wyzwanie – pobiec maraton dużo poniżej 4 godzin, więc zdrowie trzeba szanować.

Beskid Żywiecki

Zawody zostały jak rok temu, zorganizowane na szlakach Beskidu Żywieckiego. Start w Rajczy a meta w Ujsołach, gdzie wynajęliśmy górską chatkę nad strumykiem. Nocleg w Ujsołach szukaliśmy na kilka miesięcy przed zawodami i powiem Wam, że nie było łatwo znaleźć wolny domek w tym terminie.

Dlaczego Chudy Wawrzyniec – od Hudów Wawrzyńcowych. Lokalnego święta ludowego. Obchody Hudów były tydzień wcześniej, więc nas niestety ominęły ogniska i tańce, Ale w przyszłym roku będziemy i na Hudach i na Chudym.

Ostatnio byłem w górach wiele lat temu. Teraz przypomniałem sobie ten klimat. Kocham góry. Uwielbiam te szlaki, wzniesienia, górskie chatki, potoki, spokój, zapach drewna i wszechobecne szczyty i las. Beskid to także lokalne piekarnie i sklepiki na wioskach. Jak ja dawno nie jadłem tak dobrego pieczywa. Mieszkając na co dzień w Warszawie może człowiek zapomnieć jak smakuje bułka czy chleb z górskiej, miejscowej piekarni. Trzymając się aspektów kulinarnych nie mogę pominąć Gospody u Wandzi i Jędrusia w Milówce. Od wizyty tam pizza już nigdy nie będzie taka sama. Za 12 zł dostaliśmy kawał wielkiej domowej pizzy z duża ilością sera i wielkimi kawałkami mięsa. W życiu nie jadłem tak dobrej pizzy, za tak małe pieniądze. Do tego zamówione góralskie placki ziemniaczane ze śmietaną i boczkiem. Uczta dla podniebienia w niedziele po zawodach. A co, zasłużyłem sobie 🙂

Biała noc

Wrócimy jednak na start. A właściwie to na noc poprzedzającą start w zawodach. Do Ujsoł przyjechaliśmy w piątek w południe. Wysoka temperatura i duchota nie zapowiadały dobrych warunków. Prognozy pogody mówiły o deszczu i burzach. I stało się. Od wieczora do 2 w nocy szalała burza i padał intensywny deszcz. Takiej burzy nie pamiętam. Kierowniczka ośrodka w którym mieszkaliśmy potwierdziła, że takiej burzy bardzo dawno nie było. Pioruny, błyski – koszmar. Planowałem obudzić się o 3.00, żeby zdarzyć się ubrać i dojść pod szkole w Ujsołach na autobus, który miał nas zawieść do Rajczy, gdzie był start zawodów. Nie spałem za wiele. Byłem przerażony. Co jeśli taka burza będzie podczas zawodów. Przecież mogą je odwołać. Na szczęście o 3.00 przestało padać i grzmieć… Ubrałem się, sprawdziłem sprzęt i wyruszyłem. Wychodząc zobaczyłem, że strumyk zamienił się w rwący potok. Oj dużo było tam wody. „Będzie ciekawie” – pomyślałem.

Autobus zawiózł nas pod amfiteatr w Rajczy.

Zawody

3,2,1 start. O 4:35 ruszyliśmy.

zdjęcie(3)Start w Rajczy

Początkowe 6 km to spokojny bieg po asfalcie w tempie ok 6 min/km. Spokojnie, żeby się nie spalić na samym starcie. Pierwsza górka to Rachowiec, gdzie był zlokalizowany punkt kontrolny. W miarę spokojnie udało się przebiec ten fragment trasy. Ostatecznie zdecydowałem się nie brać kijków ze sobą. Nadal nie wiem czy to błąd czy nie. Wiem już, że w dalszej części trasy byłby przydatne. Podbiegi pokonywałem szybkim (początkowo) marszem a zbiegi możliwe szybkim zbieganiem. Na podejściu na drugi szczyt czyli Kikulę pojawił się problem. Mianowicie na podejściu zacząłem odczuwać ból dolnego odcinka kręgosłupa. Ból chyba był spowodowany moja pozycja podczas wbiegania i napięciem mięśni. Był to znak ostrzegawczy i sygnał: „Marcin – za mało stabilizacji. Za mało ćwiczeń„. Na szczęście na dalszej trasie ból minął ale początkowo było to niepokojące i przestraszyłem się. Zbiegi pokonywałem szybko. Nawet udało mi się wyprzedzać zawodników. Podbiegi to niestety było powolne wchodzenie. Noga za nogą. Kijkarze mieli przewagę na podbiegach i mnie wyprzedzili. A na zabiegach ja ich wyprzedzałem.

Na trasie spotkałem Pawła maratoniarz.pl Kawałek biegliśmy razem, pogadaliśmy. Na jednym z podejść jednak leciał za szybko i mi uciekli. Paweł z kolega biegł 80+, jak się potem okazało z sukcesem.

Po nocnej burzy w górach było sporo błota i wody. Całe szczęście póki co nie padało. Gdzieś w oddali było słychać grzmoty. Już po pierwszych kilometrach biegu w lesie, buty miałem całe mokre. Zaleta Cascadii to fakt, ze szybko schną i odprowadzają wodę, Także dało się biec. W plecaku miałem 1,5 litra wody i butelkę 0,5 izotonikiem. Co jakiś czas chwytałem rurkę i piłem wodę. W biegu wciągałem żel, potem zjadałem batona i leciałem dalej. Tak minąłem Kikule i wbiegałem na wysoką Wielka Raczę. W pewnym momencie, gdy chciałem napić się z rurki, zabulgotało w plecaku i okazało się, że nic nie leci. Wypiłem wszystko. Piłem dużo na trasie. Nie mam wody, a do punktu odżywiania na Przełęczy Przegibek jeszcze daleka droga. Byłem trochę w kropce. Na szczęście miałem jeszcze z 0,3 izotonika. Zacząłem oszczędzać płyn.

zzPołowa drogi za mną – schronisko na Wielkiej Raczy

Chwile później wdrapałem się na Wielką Raczę. Było tam schronisko PTTK. To był też półmetek mojej wyprawy. Jak się okazało w schronisku można było zakupić wodę, jedzenie i inne smakołyki. Na szczęście miałem ze sobą pieniądze i kupiłem sobie wodę niegazowana oraz gorąca herbatę. Dość długa kolejka w sklepiku i czas picia herbaty kosztował mnie około 20 minut. To była realna strata czasu. W przyszłym roku nie mogę tak zrobić. Nie miałem jednak wyjścia. Musiałem mieć wodę na dalsza drogę, gdyż do punktu żywieniowego było jeszcze prawie dwie godziny biegu. I tutaj moim zdaniem chyba jest jeden minus całej imprezy. Skoro jest taki charakterystyczny punkt jak schronisko, to tutaj także powinien być punkt odżywiania lub chociaż miejsce gdzie można uzupełnić wodę. Pomijam fakt, ze straciłem 9 zł na butelkę wody i herbatę, bo nie o to chodzi. Kluczem tutaj jest stracony czas. Z drugiej strony ten krótki odpoczynek pomógł mi napierać dalej.

1Gdzieś za Wielką Raczą

Z Wielkiej Raczy dość szybko zbiegałem w dół, wyprzedzając zawodników z kijkami. Czułem się w miarę dobrze. Nogi bolały, ale nie było tragicznie. Zbieg z Raczy to otwarta przestrzeń. Normalnie byłby widać piękny krajobraz. Tego dnia wszędzie było mgliście. Ale miało to swój ogromny urok. Było bardzo klimatyczne. Chatki wyłaniające się zza mgły,
inni biegacze do których dobiegałem. Mistyczne klimaty.

Dobiegłem do punktu żywieniowego. Tutaj starałem się nie tracić czasu. Szybko uzupełniłem wodę, izotonik, zjadłem drożdżówkę i dwa batoniki. Stół na schronisku na Przełęczy Przegibek był obficie zastawiony smakołykami. Ciasto, czekolada i inne pyszności.

Dystans i czas kontrolowałem zegarkiem Sunnto Ambit2, który jest rewelacyjny. Ma absolutnie wszystko a nawet więcej. Jednak za mało byłem z nim zaznajomiony i popełniłem błąd. Widząc, że poziom baterii spadł (jak się potem okazało i tak było jeszcze 50%) chciałem przełączyć w trakcie biegu tryb sportowy z biegania (odczyt gps co 1 sek) na tryb górski (odczyt co 60 sek i oszczędność baterii). Taka zmiana jest możliwa, jednak tak nawciskałem, że wyłączyłem obecny trening i nie mogłem go kontynuować 😦 Za dużo opcji 😉 Od tego momentu wiedziałem, że do mety jest jakieś 13-14 km i miałem to w pamięci. Zegarkiem uruchomiłem nowy trening.

Napierałem dalej. Ale było ciężko, coraz bardziej. Podbiegi to już mozolne wleczenie się krok za krokiem. Nie byłem w stanie zwiększyć tempa. Wyprzedzili mnie kijkarze.

Przed zawodami obawiałem się o swój żołądek. Wciągałem kolejne żele isostara, jadłem batony z Decathlonu oraz czekoladę z orzechami. Nic, wszystko było ok. Jestem dumny ze swojego żołądka 🙂 Tak wielu miało rożne przygody, że się tego obawiałem. Udało się bez sensacji. Ciekawostka to nawadnianie. Podczas zawodów wypiłem 3 litry wody i litr izotonika. Wszystko chyba wypociłem, bo na trasie tylko raz pod koniec dosłownie na chwilę zatrzymałem się za potrzebą.

Dobiegłem do rozwidlenia tras. W lewo 50+ w prawo 80+. Mogłem pobiec i tu i tu. Może przez ułamek sekundy się zawahałem. Zgodne z planem poleciałem w lewo. Ze zdwojoną siła, ponieważ wiedziałem, że to już tylko dycha została. Patrząc na tempa, to powinny być jakieś niecałe dwie godziny. Grzałem dalej. W dół zbiegałem ile sił, ile się da i jak szybko się da. Po kamieniach zwalniałem, aby jednak nie zaliczyć upadku, ale po pewnym podłożu leciałem ile sił. To był wspaniały moment. Wielkie zmęczenie, ale i wielka siła. Ogromny plus dla butów. Wgryzały się w podłoże i byłem w stanie utrzymać równowagę. Nawet na błocie nie ślizgałem się za bardzo. Maksymalnie mokre, całe w błocie dawały radę…

1376329534_3be86f1f1a97bf118b6bb2c75392a7e3Gdzieś miedzy Wielką Rycerzową a Muńcułem
Prawda, że jest pięknie?

Przede mną ostatnie wzniesienie. Piep@#$ Muńcuł. Prawda, że było tam pięknie? Już miałem dość wspinania. Nogi już nie dawały rady. Dlatego piep@#$%. Wiedziałem jednak, że za nim będzie spory zbieg i już będę w drodze na metę w Ujsołach. Na podejściu wyprzedziło mnie kilka osób. Po zdobyciu góry, zaczęło się ostre zbieganie w dół. To był ten moment kiedy poczułem kolejny wiatr w skrzydłach. Zacząłem szybko lecieć w dół. Nogi bolały, kolana prosiły o postój a ja leciałem w dół wyprzedzając kolejnych zawodników. „Lewa, prawa” – wolałem, aby zrobić trochę miesiąca na wąskiej ścieżce. Z mną było kilku takich co lecieli jeszcze szybciej, to ich puszczałem.

Lecę w dół. Widzę już domki w Ujsołach. Biegnę po wąskiej ścieżce, po której płynie woda. Błotniście, mokro i ślisko. No i stało się. Na kamieniu zanurzonym w wodzie źle postawiłem już zmęczoną nogę, zabrakło sił i zaliczyłem glebę uderzając kolanem w kamień. Pojawiła się krew i ból. Całe szczęście bardzo szybko się pozbierałem i z grymasem bólu poleciałem dalej. Adrenalina zadziałała.

Meta

Na mecie pojawiałem się z czasem 08:36:02. Tak ukończyłem swoje pierwsze zawody górskie. Zostałem ultramaratończykiem. Tego uczucia, które mnie ogarnęło na mecie nie da się opisać słowami. To trzeba przeżyć. Spełnienie, radość, satysfakcja – to za słabe słowa.

zdjęcie 1(1)mostek przed metą

zdjęcie 3meta 🙂

zdjęcie 4dekoracja

Kopia zdjęciez najwspanialszym małym kibicem, który wypatrywał taty na trasie

Videorelacja


Krótka videorelacja.

1376395891_3af6c283f6b55839d0f2fef72fff0c72Medal, numer startowy i opaska

Na mecie oprócz medalu i kaszy z mięsem czekało ma mnie pyszne piwo. Wielki plus dla organizatorów za to. Taka mała rzecz a tak ucieszyła. Do wyboru, albo bezalkoholowe, albo smakowe lub klasyczny Lech z puszki. Wybrałem to ostatnie, przelałem do kubka i wypiłem. Takie piwo smakuje inaczej. Sam czułem się inaczej. Szczęśliwy, spełniony. Zrealizowałem cel. Mega zadowolenie.

Sprzęt
– buty Brooks Cascadia 8. Jak napisałem wcześniej, spisały się bardzo dobrze. Bardzo dobre trzymanie na trasie poza jednym upadkiem na śliskim kamieniu. Żadnych bąbli, otarć i innych przykrości. To też na pewno zasługa smarowania stóp Sudocremem, no i oczywiście skarpet Compressport.

zdjęcie 5mokre i ubłocone Brooks Cascadia, które bardzo dobrze się spisały. Dzięki Wam moje towarzyszki

plecak spisał się na „5”. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Największe rozczarowanie to pasek Compressport, na którym możemy zamocować numer startowy oraz włożyć żele. Tak jak na płaskim terenie jest wszystko ok, tak podczas zbiegów pasek się poluźniał przez co cały czas się zsuwał. Musiałem go na nowo ściągać a on i tak podczas szybkich zbiegów zsuwał się. Podczas treningów nie biegałem w sumie górek z tym paskiem, także ten element powiedzmy nie został przez mnie dopracowany na 100%
– zegarek Sunnto Ambit2 to jest petarda jeśli chodzi o zegarki biegowe. Pocisk, który moim zdaniem zdeklasował Garmina. Ma wszystko i jeszcze więcej. Na trasie spisał się bardzo dobrze. Jedynie moje niedouczenie w opcjach i za mała znajomość zegarka spowodowała, że z zawodów mam trzy zapisy zamiast jednego 🙂 Na dniach przeczytacie bardziej obszerną recenzję tej maszynki do odliczania kilometrów.

Ścieżka

Tutaj możecie podejrzeć moje zmagania na trasie. Zapis pochodzi z zegarka Sunnto Ambit2. Wielkie dzięki dla Sunnto Polska za udostępnienie tego rewelacyjnego zegarka na czas zawodów.

http://www.movescount.com/moves/move16987539

http://www.movescount.com/moves/move16987581

http://www.movescount.com/moves/move16987586

Podsumowanie

Z pewnością wrócę za rok. Po to, aby zmierzyć się z trasą 80+. I nie na zasadzie ukończenia gdzieś w okolicach 14-15 godzin. Mam zamiar powalczyć na trasie. Z Chudego wyniosłem ogromne doświadczenie. Wiem jakie błędy popełniłem nad czym należy popracować. Mam rok. Przez ten rok zamierzam ostro popracować i w III edycji Chudego pościągać się już na poważnie. Tak, aby w tym górskim biegu było więcej biegania a mniej marszu.

zdjęcie 2(2) Do zobaczenia za rok

Tydzeń do Chudego – Suunto Ambit2 vs. Garmin Forerunner 610 vs. Timex Run Trainer – wprowadzenie

3 sierpnia, 2013 10 Komentarzy

Za tydzień o tej porze, być może będę już na mecie. Być może będę gdzieś umierał na trasie Beskidu Żywieckiego. ZNP trwa w najlepsze. Zespół Napięcia Przedstartowego. Jestem już tak podekscytowany, że odliczam kolejne dni do wyjazdu w góry. Z jednej strony nie mogę się doczekać, a z drugiej jest coraz większa niepewność, czy jestem przygotowany. Czy dam radę?

Dziś odbył się Maraton Karkonoski. Mistrz górskiego napierania – Marcin Świerc dopiero 9 😦 Wysoka temperatura i przeszło 30 stopni w cieniu z pewnością miało znaczenie. Wielkie gratulację dla wszystkich, którzy ukończyli te zawody, a także dla tych którzy zeszli z  trasy. Sam udział i chęć walki jest dużym osiągnięciem. Także wielkie brawa  dla wszystkich.

Chyba jestem przygotowany. Dziś zrobiłem ostatnie zakupy w aptece. Mam folię ratunkową, plastry na sutki. Kupiłem plastry Compeed na odciski i proszek Dermatol na rany i podrażnienia – dzięki Paweł J. za rady – to może faktycznie się przydać. Sudocrem już miałem. Wcześniej także zaopatrzyłem się w odżywanie. W Decathlonie kupiłem batony, żele Isostara oraz tubki z BCAA taj samej firmy.

Jutro na 20 km wybiegnie, ubieram się tak jak na Chudego i zabieram cały ekwipunek, aby ostatecznie wszystko sprawdzić.

redfruits

Trochę nieoczekiwanie Chudy Wawrzyniec będzie wiekiem testem trzech zegarków biegowych. Rywalizować miedzy sobą będą: Garmin Forerunner 610, o którym pisałem tutaj, Timex Run Trainer 1.0, którego recenzję przeczytacie na blogu za kilka tygodni. W przypadku Timexa zastanawiałem się czy jest sens recenzować zegarek, który doczekał się już kolejnej, ulepszonej wersji 2.0, która miała niedawno premierę. Myślę, że warto przyjrzeć się bliżej wersji 1.0, gdyż teraz jest ten model dość atrakcyjny cenowo. Na koniec, jako trzeci zegarek absolutna perełka: nowiutki Suunto Ambit2. Od dłuższego czasu czaiłem się na ten zegarek. Wtedy była jeszcze (jak w przypadku Timexa) wersja 1. Wiosną tego roku pojawił się Ambit2. Zegarek wizualnie prezentuje się super. Jest to jedyny mi znany model zegarka sportowego z gps, który spokojnie można nosić na co dzień do jeansów i koszuli. Zaraz po Chudym zobaczycie video recenzję Ambita2. Postaram się w niej odpowiedzieć na pytanie czy zegarek wart jest swojej wysokiej ceny. A ta nie jest mała. Nowy zegarek w wersji Sapphire kosztuje przeszło 2,5 tys złotych.

zdjęcieod lewej: Garmin Forerunner 610, Timex Run Trainer, Suunto Ambit2
Jak zobaczycie na Chudym  kolesia biegnącego z trzema zegarkami – to będę Ja – żarcik 🙂

Suunto Ambit 2

Global-ProductImages-Suunto-Ambit2-Suunto-Ambit2-Sapphire-ss019182000_l


to odbiornik GPS dla odkrywców i sportowców. Oferuje wszystko, czego potrzebują sporty outdoorowe — nawigację, pomiar prędkości, tętna i wysokości, warunki pogodowe oraz funkcje związane z bieganiem, jazdą na rowerze i pływaniem. Tysiące aplikacji Suunto Apps umożliwiają rozbudowę zegarka o nowe funkcje. Trwała obudowa wzmocniona włóknem szklanym i czas pracy akumulatora 16/50 h to urządzenie Suunto Ambit2, które jest gotowe na każdą przygodę.

Zaawansowane funkcje outdoorowe i multisport

  • Wysokość barometryczna korygowana wysokością GPS (FusedAlti)
  • Przełączanie pomiędzy trybami sportowymi podczas rejestrowania treningu
  • Obsługa rowerowego sensora mocy
  • Metryki pływackie

Personalizacja zegarka przy pomocy ponad tysiąca aplikacji Suunto Apps

  • Nachylenie terenu
  • Przewidywany czasu ukończenia pełnego maratonu w czasie rzeczywistym
  • Ghost Runner (trening z wirtualnym biegaczem; prędkość docelowa, wskazówki dotyczące biegu: szybciej / wolniej)
  • Tysiące innych aplikacji

Solidna konstrukcja z długim czasem pracy akumulatora

  • Wodoszczelność do 100 m (ISO 2281)
  • Akumulator z maksymalnym czasem pracy do 16 godzin (rejestrowanie pozycji GPS co 1 sek.) i 30 dni w trybie normalnym zegarka
  • Obudowa BuildToLast i wysokiej jakości materiały

Dziś przebiegłem pierwsze 10 km z Ambitem. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Bardzo duża Ilość dostępnych danych podczas biegu robi wrażenie. Odczyt tempa chwilowego i czas reakcji na jego zmianę jest bezkonkurencyjny. Wydaje mi się, że tutaj Garmin wysiada. Podoba mi się funkcja wyznaczania trasy, która będzie bardzo przydatna, zwłaszcza w górach. Można sobie wyrysować trasę w Google Maps, zaimportować do Ambitu i podążać wyrysowaną ścieżką. Jest jedna wada. Zegarek jest dość ciężki. Trzeba się do niego przyzwyczaić. Cały czas podczas biegu wiesz, że go masz. Jestem przyzwyczajony do „plastikowych” zegarków i tutaj waga Ambita jest odczuwalna. Ale czy to do końca wada? Powiem Wam za kilkanaście dni. Uwierzcie mi, że zabawy i dostępnych opcji jest masa. Idę się bawić 🙂

Jutro długie wybieganie, ostatnie przed godziną X. Nadal nie  wiem co lepsze, czy słońce czy deszcz. Patrząc na Karkonoski dziś, to chyba deszcz jest lepszy…

New Balance M880GY3 – wprowadzenie

1 sierpnia, 2013 1 komentarz

W tych butach z pewnością będziesz czuł się bezpiecznie 🙂 Jaskrawa zieleń to wizytówka nowego modelu M880GY3 firmy NewBalance. Po raz pierwszy mam kontakt z butami tej firmy. Muszę przyznać, że to co je wyróżnia to jakość wykonania. Buty są made in UK, co jest rzadko spotykane aktualnie na rynku. Nie żadne Chiny czy Wietnam jak w przypadku innych czołowych producentów. NewBallance to marka już kultowa, zwłaszcza w kontekście modnych butów, w których chodzą celebryci. Mnie interesuje jednak bieganie, więc skupiam się tylko na czysto sportowym aspekcie produktów NB. Po kilku treningach mogę napisać, że buty są bardzo wygodne. Idealnie nadają się do szybkich treningów na asfalcie, a odpowiednia amortyzacja gwarantuje nam komfort podczas pokonywania kolejnych kilometrów.

Więcej na temat NB M880GY3 napiszę Wam za mniej więcej dwa miesiące. Myślę, że pobiegnę w nich półmaraton w Tarczynie. Z pewnością będą mi towarzyszyć podczas przygotowań do jesiennych maratonów, kiedy będę odhaczał w dzienniczku kolejne pokonane kilometry. Tak jak napisałem na FB, Asiscy już totalnie leżą na najniższej półce i ich degradacja trwa dalej. W dziale butów startowo-treningowych nadal rządzi Nike Flyknit (but doskonały?) i ich pozycja jest póki co niezagrożona. Jednak M880 mogą być fajną alternatywą.

Jeśli macie jakieś pytania dotyczące New Balance M880GY3, zapraszam do komentarzy. Buty są już dostępne w sprzedaży i można je kupić w sklepie NB w cenie 399,99 zł
Ja póki co skupiam się na bieganiu tylko i wyłącznie w Brooks Cascadia 8, aby maksymalnie przyzwyczaić nogi i stopy, ponieważ Chudy Wawrzyniec już za…..9 dni 🙂

4

Informację producenta:

Obuwie dla biegaczy ze stopą neutralną oraz supinującą, przeznaczone na twarde nawierzchnie. Jest to już trzecia generacja serii 880, która idealnie nadaje się zarówno do krótkich, jak i długich dystansów, dzięki bardzo dobrej amortyzacji. Dodatkową ochronę zapewnia nam technologia Tbeam kontrolująca ruchy skrętne oraz stabilizująca stopę podczas treningu.

Sezon: obuwie całoroczne
Kategoria wagowa: 80+
Waga: 319g (rozm. 943)

T-Beam
Technologia T-BEAM wzorowana jest na desce surfingowej. Dzięki jej unikalnej budowie doskonale stabilizuje śródstopie oraz ruchy skrętne.
acteva-lite
Wysokiej klasy, lekka pianka tworząca podeszwę środkową. W porównaniu z tradycyjnymi materiałami Acteva Lite ma lepszą amortyzację i zwiększoną odporność na zgniecenia. Lżejsza od pianki Acteva o 14 %.
Abzorb
Doskonałe rozwiązanie dla amortyzacji podeszwy buta. Wykonany z polimeru komponent absorbuje i rozprasza energię powstającą przy uderzeniu buta o podłoże.

5

newballanceZielone NB pasują do skarpet Inov-8 😉

Dawno nie było konkursu. Trzeba jakiś fajny wymyślić 🙂

Kategorie:Sprzęt Tagi: , , ,