Archiwum

Archive for Wrzesień 2011

Meta maratonu

30 września, 2011 Dodaj komentarz

image

Kategorie:O mnie, Zawody

33 Maraton Warszawski

26 września, 2011 2 Komentarze

Udało się 🙂

Ukończyłem, nawet w dość dobrym czasie (przypominam, że moja przygoda z bieganiem trwa od czerwca tego roku 🙂 )

Brutto: 04:42:12
Netto: 04:39:51

Tempo: 6.38/km

Miejsce 2970 na 4061

Szczegóły wkrótce 🙂

Liczba uczestników na starcie: 4157

Liczba zawodników, którzy ukończyli bieg w limicie czasowym: 4061

Kategorie:Zawody

Uwaga biegacze: pijcie wodę jedynie gdy jesteście spragnieni!

19 września, 2011 Dodaj komentarz

Uwaga biegacze: pijcie wodę jedynie gdy jesteście spragnieni!

Tekst pochodzi że strony:
Trening Biegacza
źródło: running.competitor

za pomocą Uwaga biegacze: pijcie wodę jedynie gdy jesteście spragnieni!

To może się wydawać banalne, ale potrafi uratować życie. Według lekarzy z Loyola University Medical Center wielu biegaczy nie zważa na tę radę; prawdopodobnie ponad połowa osób biegających rekreacyjnie pije zdecydowanie za dużo podczas uprawiania tego sportu. Spożywanie zbyt dużych ilości płynów, niezależnie od tego czy jest to woda, czy napój izotoniczny, może wypłukać zawartość sodu w surowicy krwi do takiego stopnia, że pojawia się zagrożenie hiponatremii.Po przeprowadzeniu sondażu na 197 biegaczach, naukowcy odkryli, że aż 55.7 procent piło wodę i napoje izotoniczne gdy byli spragnieni, 36.5 procenta piło przed wcześniej zaplanowanymi przerwami, a aż 8.9 procenta spożywało tyle płynów, ile było
możliwe.Hiponatremia pojawia się szczególnie u osób, które biegną więcej niż 60 lub 90 minut, powiedział doktor George Chiampas, kierownik medyczny w Bank of America Chciago Marathon. Objawy hiponatremii są różne, a zaliczają się do nich m. in. stan zdezorientowania i spuchnięte palce.„Wolno-biegające panie podlegają większemu ryzyku,” twierdzi doktor James Winger, który przewodniczył tym badaniom. „Może to być spowodowane tym, że są dłużej na trasie lub dlatego, że zamierzały wypić więcej,” powiedział Wigner. Według Wignera stworzenie planu nawadniania przed wzięciem udziału w zawodach może być czynnikiem ryzykownym.Okazuje się, że najwięcej zysku podczas biegu przynosi picie gdy jest się spragnionym. Pozwala to uniknąć wspomnianego ryzyka zmniejszenia współczynnika sodu poniżej 135-145 mmol/l krwi. Doktor Chiampas również promuje tę filozofię i przestrzega przed „fachowcami”, którzy zalecają spożywanie dużych ilości płynów w związku z wysokimi temperaturami występującymi na kilka dni przed zawodami.„To bolesna wiadomość. Biegacze zaczynają zapełniać swój naturalny zbiornik płynami i gdy przychodzi czas zawodów, już na starcie mają obniżony poziom sodu, narażając się tym samym na ryzyko hiponatremii, którego łatwo można było uniknąć,” mówi Chiampas. Jednakże, Amerykanin ze Środkowego Zachodu, pisarz, którego wielu uznaje za biegowego guru – Hal Higdon, uważa, że pragnienie nie jest zawsze najlepszym sygnałem.„Czasami ciało nie jest wystarczająco mądre. Zachodzi potrzeba eksperymentowania z różnymi ilościami i typami płynów podczas treningów,” twierdzi Higdon. „Będziesz wiedzieć, że pijesz więcej niż powinieneś spędzając za dużo czasu w krzakach czy przenośnych toaletach. To wyuczone doświadczenie, jak nauka by pokochać jedzenie szparagów.”W opinii pani fizjolog Lary Dugas, która jest współautorką tychże badań, w ostatnich latach doszło do 12 udokumentowanych i 8 podejrzewanych śmierci spowodowanych hiponatermią.Warto również zaznaczyć, że hiponatermia, która w skrajnych przypadkach prowadzi do śmierci, pojawia się także w przypadku odwodnienia organizmu. Natomiast zbyt wysoki poziom stężenia sodu we krwi, który stanowi 148 mmol/l krwi prowadzi do hipernatremii. Te badania to jasny sygnał, że polityka spożywania płynów jest kwestią szalenie istotną. Niezależnie od tego jak ją postrzegamy, nie można jej lekceważyć, szczególnie gdy uprawiamy bieganie na dłuższych dystansach.

źródło: running.competitor

za pomocą Uwaga biegacze: pijcie wodę jedynie gdy jesteście spragnieni!.

Kategorie:Porady

I Półmaraton Tarczyński – relacja

11 września, 2011 Dodaj komentarz

Tarczyn, miejscowość położona jakieś 30 km od Warszawy. Słynący z jabłek i sadów.

Ktoś stwierdził, że warto wypromować gminę i wpadł na pomysł organizacji półmaratonu. Gratulację. Bardzo dobra inicjatywa. Widziałem tego Pana organizatora – Moje pozdrowienia i gratuluje imprezy.

Co do samych zawodów…ciężko było.  Mój czas to 2g:00m:50s .  Bardzo chciałem przełamać 2h. Do 15 km szło bardzo dobrze. Wręcz rewelacyjnie. Ale słonce dało o sobie znać….

5 km w 26m:23s , dycha po 53m:08s – tempo poniżej 6 min/km i  byłem prawie pewny , że dobiegnę poniżej 2 godzin i to sporo.

Schody zaczęły się dalej. Od 18 km tempo wzrosło powyżej 6 min/km ( po prostu musiałem przejść do marszu na kilkanaście sekund)  Słonce dawało o sobie znać na wiejskiej drodze. Brak skrawka cienia. Jak na patelni. W butach czułem żar. Jednak wiedząc, że już blisko biegłem dalej. Ale wolno. Dopiero na ostatnich 300 metrach trochę przyśpieszyłem. Gdybym w okolicach 19 km nie przeszedł do marszu na jakieś 30 – 45 sekund to kto wie, może bym przełamał 2h. A tak trzeba czekać do kolejnego półmaratonu 🙂

Same zawody to idealny test i sprawdzian przed Maratonem Warszawskim. Mam nadzieję, że będzie trochę chłodniej 🙂 No i pamiętaj Marcin – nie tak szybko na początku. Pamiętaj, że początek trasy spokojnie…

O trasie: otwarty teren, słonce, temperatura, po 15 km brakowało wody. Punkty w taką pogodę powinny być częściej rozstawione. No i trasa. Przesadą będzie jak napiszę, że było cały czas pod górkę, ale było kilka odcinków o wydłużonym podbiegu. Także miałeś wrażenie , że połowa trasy biegnie z nachyleniem kilku stopni co dało o sobie znać.

Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony. Udana impreza. Dużo jabłek 🙂

Jak na debiut mój i tych zawodów muszę powiedzieć, że było bardzo przyjemnie.

Strona zawodów:

http://www.polmaraton-tarczyn.pl/

Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie kolejna edycja.

Oficjalne wyniki:

Kliknij, aby uzyskać dostęp tarcz1op.pdf

miejsce 154  ,  17 w kategorii M-20 z czasem 02:01:15

Zdjęcia:

 

Ostatnie 48 godzin (przed maratonem)

10 września, 2011 1 komentarz

(…)Oto, co trener Wojciech Staszewski radzi debiutantom. Uwaga! Stosujemy formy męskie, bo Wojtek zwraca się do facetów, ale oczywiście wskazówki są dla wszystkich maratończyków, niezależnie od płci, wieku, wysportowania i przekonań politycznych.

DO MARATONU DWIE DOBY

Piątek, 9.00.
Pobudka. Mam nadzieję, że udało ci się wziąć dzień wolny i nie masz niczego na głowie. Do maratonu równo 48 godzin. Trenowałeś miesiącami, dziś już niczego nie poprawisz. Możesz co najwyżej sporo zepsuć. Co więc robić, a czego nie?

Piątek 9.30
Śniadanie – bez eksperymentów, to co jadasz zwykle. Po drugie – wskazane węglowodany (przede wszystkim pieczywo), unikaj białka. Ta zasada obowiązuje przez ostatnie trzy dni przed startem na wszystkich posiłkach. Z węglowodanów będzie pochodziła energia do biegu.
Postaraj się nie popijać posiłku herbatą ani kawą – to zmniejsza przyswajanie żelaza i źle wpływa na poziom hemoglobiny (a od tego zależy transport tlenu w organizmie). Najlepszy będzie sok owocowy, mięta, herbatka owocowa, woda, nawet napoje gazowane (jeśli nie walczysz z nadwagą). Herbata, kawa – między posiłkami.

Piątek 10.30
Rozruch. Ostatni mocny trening, tzw. superkompensację, powinieneś zrobić w czwartek (a jeśli przekroczyłeś pięćdziesiątkę, książki zalecają nawet środę) – najlepiej, żeby była to seria kilometrówek bieganych w tempie o 30-60 s szybszym, niż zaplanowane na maraton. Dzisiaj już na to za późno, organizm nie zdążyłby się zregenerować po mocnym akcencie. Zrób tylko łagodny rozruch – pół godziny wolnego biegania, a na koniec seria (3-6) krótkich, dość szybkich przebieżek po 30 sekund. I przyzwoite rozciąganie (powinieneś mieć we krwi, że każdy trening kończy się stretchingiem).

Piątek 14.30
Obiad – węglowodany. Makaron, ryż, ziemniaki. Do tego surówka, może być też kawałek mięsa. Ale sama pierś kurczaka bez dodatków – to zły pomysł.

Piątek 19.00
Kolacja – węglowodany. I picie. Wielkie nawadnianie będzie jutro, ale już dziś staraj się pić trochę więcej niż zwykle.

Piątek 21.00
Dobranoc. Ta przedostatnia noc przed startem jest najważniejsza – musisz się wyspać, wypocząć. Nawet jeśli nie jesteś jeszcze śpiący, odpoczywaj w łóżku. Żadnej pracy, intensywnych imprez towarzyskich, przyjęć, prac domowych. Szykowałeś się do biegu miesiącami, nie popsuj tego w parę godzin. Robota nie ucieknie, forma może zniknąć.

Sobota 9.00
Śniadanie – węglowodany i dużo picia. Zaczynamy wielkie nawadnianie. Przez cały dzień wypij dodatkowo dużą butelkę wody mineralnej. Odwodnienie podczas startu to twój największy wróg (dlatego podczas biegu na każdym punkcie odżywczym co 5 km pij kilka łyków wody lub napoju izotonicznego).

Sobota 10.00
Rozruch? Jeśli nie zrobiłeś go w piątek, możesz wykonać dziś. Są zwolennicy odpoczynku w przeddzień maratonu oraz tacy, którzy wolą odpocząć dwa dni przed startem, a dzień przed zmobilizować się lekkim treningiem. Ja wolę tę drugą szkołę; debiutantom doradzałbym jednak piątkowy rozruch.
Na pewno nie można dziś nadmiernie rozluźniać mięśni, zmniejszać ich napięcia. Przez cały ostatni tydzień zakazane są sauna oraz basen. Masażu dzień przed startem też nie rób.

Sobota 11.00
Leń się. Nie łaź po mieście, nie daj się wyciągnąć nikomu na zakupy, nie pracuj w ogródku. Staraj się siedzieć z wysoko uniesionymi nogami (odciążasz je). Pamiętaj nie tylko dziś: regeneracja to ważny element planu treningowego.

Sobota 14.00
Obiad, węglowodany, dziś makaron jest obowiązkowy. Pij dużo.

Sobota 16.00
Trzeba odebrać zestaw startowy, to już ostatni dzwonek. Sprawdź pogodę na jutro, przemyśl, w jakiej koszulce pobiegniesz. Na upał – koszulka na ramiączka, na zwykłą pogodę lub lekki chłód – koszulka z rękawkami. Na wielki ziąb, deszcz możesz założyć lekką bluzę. Do ubrania przypnij numer startowy. Elektroniczny chip, dzięki któremu zostaniesz odnotowany na starcie i na mecie zwykle umieszczony jest pod numerem. Czasami jednak trzeba wpleść go w sznurowadła – zrób to zawczasu. Spodenki – krótkie, chyba że bardzo lubisz biegać w legginsach. Na upał – czapka. Buty – jeśli masz kilka par, wybierz lekkie, dynamiczne (a świetne buty typu free zostaw na wolne treningi). Wybierz sprawdzone skarpetki (najlepsze krótkie skarpetki biegowe albo długie kompresyjne).

Sobota 19.00, najpóźniej 20.00
Kolacja. Poprawka makaronowa czy wolisz pieczywo? W każdym razie węglowodany.

Sobota 21.00
Chłodny prysznic. Żadnej ciepłej kąpieli, rozluźniania napięcia mięśniowego. Na koniec wieczornej toalety polewaj przez kilka minut nogi zimną wodą. Możesz to robić częściej, zwłaszcza po cięższym treningu, ale szczególnie zachęcam przed maratonem. Krew, którą organizm zacznie intensywniej pompować, oczyści komórki i przygotuje mięśnie do jutrzejszego wysiłku. Obetnij starannie paznokcie u nóg, spiłuj rogi pilnikiem, posmaruj kremem stopy.

Niedziela 6.00
Pobudka. Porządne śniadanie. Wypróżnienie – to najważniejsza rzecz tego ranka. Jeśli jest problem, potruchtaj parę minut, żeby problem nie złapał cię na trasie biegu. Na wszelki wypadek weź kawałek papieru toaletowego (oby nie był potrzebny na trasie).

Niedziela 7.00
Pij do woli, ale po śniadaniu nie podjadaj. Dopiero pół godziny przed startem uzupełnij zapas energii batonem albo bananem. Nie wcześniej, bo organizm wytworzy insulinę i zażąda drzemki. Sprawdź pogodę, czy nie musisz zmienić koszulki i przepiąć numeru startowego. Jeżeli jest bardzo zimno i deszczowo – weź duży worek na śmieci, wytnij otwór na głowę i ubierz się w taką zbroję przed startem. Zrzucisz ją w ostatniej chwili, kiedy usłyszysz strzał startera.
Przed nałożeniem skarpetek wysmaruj stopy kremem, zmniejszy się tarcie i groźba pęcherzy. Jeżeli koszulka nie jest sprawdzona i może obcierać, posmaruj też korpus i – rada tylko dla facetów – zaklej sutki plastrem.

Niedziela 9.00
Start. Zacznij w takim tempie, które będziesz mógł utrzymać do końca. Żeby to wiedzieć, powinieneś w ostatnich tygodniach wystartować kontrolnie na 10 km albo w półmaratonie. Licz ostrożnie – oczekiwany czas maratonu to dwa i pół czasu w półmaratonie minus trzydzieści minut albo pięć razy czas z 10 km. Jeżeli na 20.-25. kilometrze poczujesz przypływ sił, to NIE przyspieszaj, euforia może cię drogo kosztować. Jeżeli wcześniej testowałeś żele węglowodanowe, to możesz zjeść nawet dwa – na 20. i 30. kilometrze. Życzę ci, żebyś na 35. kilometrze poczuł Wolę Bożą, wtedy możesz ruszyć szybciej i poprawić prognozowany wynik nawet o kilka minut.
Powodzenia!

 

źródło: http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105613,10263825,Ostatnie_48_godzin.html

Kategorie:Porady

Do biegu… gotowi… ?

6 września, 2011 Dodaj komentarz
Kategorie:Uncategorized